Jakoś w ostatnim czasie wpadł w moje ręce ten oto wazonik. Opiszę go z kilku powodów, po pierwsze jest sygnowany znakiem JSN (Juliusz Stolle „Niemen”), po drugie zachowała się naklejka firmowa, po trzecie jest dość rzadkiego koloru jak na hutę z Brzozówki, no i chciałbym także wyjaśnić, dlaczego ten model wazonu w przypadku konkretnych egzemplarzy wygląda nieco inaczej.
Nie na każdym zachowanym wazoniku jest widoczny znak JSN, jednak na tym prezentowanym, wycisk jest wyrazisty. Narysowałem go w programie graficznym i można stwierdzić, że wygląda na profesjonalny logotyp, litery JSN wpisano w koło, litera S oplata N a ponadto N jest zakreskowane. Sądzę, że współcześni nam specjaliści od znaków firmowych, uznaliby takie logo za dobrze zaprojektowane. Dziwi zatem fakt, że wycisk ten występuje tylko w przypadku tego modelu. Nie spotkałem się także, aby był stosowany w innych przypadkach, np. papierze firmowym, w katalogu, jako szyld czy na akcesoriach reklamowych.
Na szkle zachowała się nalepka firmowa. Ktoś próbował ją zerwać, jednak na całe szczęście się nie udało. Stosowano bardzo dobry klej, bo po prawie 100 latach, i jak sądzę częstego mycia, trzyma się nadal bardzo dobrze.
Przejdźmy jednak do sedna opisu naszego szkła. Otóż wazonik powstał w technologii szkła prasowanego, jest jednym z 16 modeli produkowanych tym sposobem, wobec aż 276 form wazonów dmuchanych. Gdyby wziąć pod uwagę różne możliwości dekorowania czy wykończenia szkieł dmuchanych, dochodzimy do wniosku, że oferta huty Niemen w dziale wazonów prasowanych, była mało urozmaicona. Wazon występuje w katalogu pod numerem 935 i był najtańszym wyrobem w tej kategorii, jeśli nie liczyć dwóch modeli wazoników tzw. liliputów, które są raczej pojemnikami na wykałaczki albo kieliszkami.
Analiza organoleptyczna tego konkretnego modelu daje częściowo zaskakujące wyniki, które są jednak do wytłumaczenia, a jednocześnie przybliżają nas do określenia procesu produkcji.
Wazon jest o podstawie ośmiokąta foremnego, z którego boków wychodzą ku górze ścianki ukształtowane w literę S. Rant szkła jest gładki, nie szlifowany. Krawędzie boczne słabo zaznaczone, a na wysokości talii jakby zaburzona ich ciągłość. Na powierzchni bocznej pojedyńcze słabo wyczuwalne grudki oraz mało widoczne spierzchnięcia. Ścianki relatywnie cienkie. Podstawa w miejscu styku z podłożem – lustrzana, a w zagłębieniu dobrze widoczny logotyp. Nie znalazłem żadnych tzw. szwów, charakterystycznych dla szkieł prasowanych. Wnętrze wazonu badając od góry – gładkie, przechodzi poniżej w wyczuwalne uskoki, a następnie już pod talią (na wysokości wybrzuszenia) ponownie gładkie. Masa szklana o ładnym, eleganckim kolorze bursztynu, ale z bardzo dużą ilością pęcherzyków powietrza.
Na zdjęciach nie są widoczne wszystkie cechy tego wazonika, dlatego starałem się dość dokładnie opisać co wyczułem i zobaczyłem, tak abyście mogli sobie to wyobrazić, a co poniektórzy porównać ze swoimi szkłami. Dodam jeszcze, że naczynie ma około 8 cm wysokości i 9 cm średnicy na samej górze.
Najbardziej interesujące jest to, że wazonik ma mnóstwo cech szkieł dmuchanych. Rysunek z katalogu mógłby wskazywać, że naczynie wydmuchane jest jako szkło optyczne albo wydmuchane i szlifowane w kant. Kształt wazonu także kojarzy się ze szkłami dmuchanymi. Jest jednak zgoła inaczej, przekonuje o tym informacja w cenniku a po drugie bezpośredni kontakt.
Po pierwsze, odrzucam tezę o szkle dmuchanym optycznym, oczywiście „optycznym” w rozumieniu przedwojennym – jako metodzie hutniczej zdobienia naczyń szklanych, spotykanym najczęściej w wazonach, karafkach, szklankach itd., w najbardziej znanych wyrobach huty Hortensja. Bo choć tutaj ścianki są cienkie, dokładnie takie jak w szkle optycznym a w przeciwieństwie do tzw. prasów, ponadto rysunek w katalogu daje wyobrażenie o bryle obrotowej, to tak jak opisałem powyżej, wazon posiada zewnętrzne ścianki i krawędzie a podstawa jest ośmiokątem, więc naczynie nie jest obrotowe. Szkła optyczne na zewnątrz są gładkie, a efekt optyczny uzyskuje się poprzez różną grubość ściany naczynia wyczuwalną od środka, nie od zewnątrz.
Rozważmy zatem drugą sugestię, bardziej prawdopodobną, że wazon został wydmuchany, a ścianki wraz z podstawą powstały w wyniku szlifowania. Niestety także ją należy odrzucić. Powierzchnie ścianek bocznych nie są tak gładkie, pod palcami czuć nierówności, a patrząc pod światło – nie ma efektu lustra, tak jak w szkłach szlifowanych. Ponadto słabo zaznaczone krawędzie, które kantami trudno nazwać.
Co zatem pozostaje? Bo dwie metody otrzymania takiego wazonu wynikające z analizy wyłącznie rysunku w katalogu fabrycznym, należy odrzucić. Bezpośredni kontakt z przedmiotem, każe wykluczyć obydwie wersje.
Pozostaje zatem tylko technologia szkła prasowanego. Ale to rozwiązanie, w tym przypadku, też ma kilka wad. Ścianki są cienkie, a przecież szkło prasowane powinno być grubsze. Brak szfów technologicznych, gładkie wykończenie obrzeża, takie jak w dmuchanych szklankach po odcięciu kapy i użyciu zatapiarki. No i najważniejsze, przekrój wytłocznika musi być wypukły, tzn. że po wyciśnięciu (sprasowaniu) masy szklanej, wytłocznik powinien mieć możliwość wyjścia z ukształtowanego naczynia, a tutaj mamy wazon, który w środku przy dnie jest szerszy, powyżej się zwęża a następnie ponownie rozszerza. Wytłocznik nie może mieć takiego kształtu. Poniżej pokazuję ogólny schemat prasowania masy szklanej oraz przekrój wnętrza wazonu 935. Nie jest możliwe zastosowanie wytłocznika o takim kształcie.
A może wazon został wykonany w tajemniczej technologii cichodmuchania? Muszę przyznać, że „kariera” wazonów cichodmuchanych (z takim określeniem spotkałem się tylko w hucie Niemen), przybrała nieoczekiwany obrót. Szkła określone takim przydomkiem osiągają obecnie wysokie ceny, choć przed wojną były jednymi z najtańszych. Otóż, nasz tytułowy wazonik, ma wszystkie cechy wazonów cichodmuchanych: cienką ściankę, zewnętrzny wypukło-wklęsły kształt i taki sam kształt w środku, możliwość odciśnięcia znaku firmowego, powierzchnia niezbyt gładka, miejscami spierzchnięta, masa szklana zanieczyszczona pęcherzykami powietrza. Wystarczyłoby go tylko zmatowić, aby ukryć wspomniane wady i mielibyśmy model cichodmuchany.
Jednak tę wersję należy także wykluczyć, ponieważ szkła cichodmuchane, charakteryzują się tym, że po wyjęciu z formy są identyczne, odwzorowują dokładnie formę. Natomiast wazony modelu 935, szczególnie jak je postawimy obok siebie różnią się łukiem talii.
Jakiś czas temu, na facebooku, ktoś zgromadził kilka wazoników tego modelu, wszystkie różniły się między sobą – właśnie tym profilem ścianki (w przekroju pionowym literka S). Gdyby szkła wyszły z jednej formy, wklęsły łuk byłby taki sam, przynajmniej przypominałby łuk widoczny na rysunku katalogu. Te różnice, nie mogły też wynikać z zużycia formy.
Jest jeszcze jeden argument przeciw tezie „cichodmuchanej”. W szkłach cichodmuchanych, ścianki naczynia w każdym miejscu mają mniej więcej taką samą grubość, czyli jeśli na zewnątrz jest wypukłość, to w środku jest wklęsłość. Tym razem badałem przekroje poziome, które powinny być w kształcie ośmiokąta foremnego. Już przy obrzeżu wazonu widać, że grubość szkła w kątach ośmiokąta jest większa, zgadza się to z moim powyższym stwierdzeniem, że wazon od środka przy wylewce jest gładki. Jeszcze ciekawsze rzeczy dzieją się poniżej, czyli na wysokości talii. W tym miejscu (od środka) wyczuwam uskoki, nierówności, ale co interesujące – nie są one po przeciwnej stronie krawędzi pionowych wazonu (czyli rogów ośmiokąta). Gdybyśmy „przekroili” poziomo wazon, ścianka od środka byłaby dziwnie pofalowana, zupełnie inaczej niż w szkłach cichodmuchanych.
No cóż, pozostaje mi przeanalizowanie jeszcze raz wszystkich możliwych technik wykonania wazonu, porównanie z tym co mam w ręku, tym co widzę i czuję. Wezmę jeszcze pod uwagę dodatkowe metody kształtowania szkieł. Otóż, nie zawsze szkła dmuchane ręcznie, są bryłami obrotowymi i nawet jak tworzone są w tej samej formie – to nie są identyczne. Po wyjęciu z formy, mogą być kształtowane hutniczo, np. poprzez odcinanie, modelowanie dziobków, wystrzyganie obrzeży, roztaczanie wylewki, dolepianie rączek, zgniatanie ścianek aby uzyskać przedmiot kanciasty itd. Z kolei szkła prasowane po wyjęciu z formy możemy także modelować, np. stworzyć falbankę na paterze, czy rozchylić obrzeże żardiniery.
I tak, biorąc wszystkie możliwości pod uwagę stwierdzam, że wazon 935 został wykonany w technologii prasowania. Nie jest to wyrób bezpośrednio wyjęty z formy, ale musiał zostać poddany dodatkowej czynności. Określiłbym, że został ściśnięty w talii. Było to możliwe, ponieważ ścianki naczynia są dość cienkie. Dlatego też, zewnętrzna linia S nie jest idealna i niemal każdy egzemplarz tego modelu tym się różni. Pionowe krawędzie, w miejscach ściskania, są gładsze, mniej wyczuwalne. Ponadto, od środka czuć pofalowanie powierzchni, ponieważ z chwilą zaciskania, masa szklana musiała gdzieś się zmieścić – powierzchnia wybrzuszyła się. Poniżej przedstawiam możliwy przekrój półproduktu, który wyszedł z prasy, strzałki oznaczają w którym miejscu następowało zaciskanie. Warto jeszcze zauważyć, że naczynie wyjmowane z formy musiało być odrobinę wyższe.
Pozostaje jeszcze pytanie, czy czynność zaciskania wykonywano ręcznie, jakimś prymitywnym narzędziem, czy może była to jakaś mechaniczna obejma zaciskowa, oraz czy musiano dodatkowo podgrzewać masę szklaną w miejscu modelowania.
Szanowni czytelnicy, być może nie wszyscy dotarli do końca tekstu, bo wydaje się długi i być może dla wielu – post jest bez sensu. Bo przecież od początku wiadomo, że wazonik jest prasowany. Otóż wyjaśniam. Tym tekstem chciałbym uwypuklić możliwe trudności w identyfikacji nieznanych nam jeszcze szkieł. Co prawda, możecie dowiedzieć się, dlaczego wazoniki tego konkretnego modelu różnią się między sobą, ale ponadto chciałem pokazać, że nawet jeśli znamy rysunek w katalogu, to interpretacji jego wyglądu w rzeczywistości, może być kilka. Gdybym nie posiadał cennika, w którym jest jasno zapisane, że to wazon prasowany, to równie dobrze poszukiwałbym szkła optycznego, szlifowanego w kant, cichodmuchanego czy prasowanego. Pokazuję, jaką wiedzę należy posiadać, aby móc wiarygodnie identyfikować przedmioty. I nie chodzi tylko o szkła, ale także wszelkie eksponaty: meble, porcelanę, platery, oświetlenie itd.
Protestuję tym tekstem powszechnej facebookowej identyfikacji: na podstawie zdjęcia, w 3 minuty i przez osoby nie mające zielonego pojęcia o przedmiotach ani żadnego doświadczenia. To częste wprowadzanie w błąd ewentualnych kupujących, bo nie oszukujmy się, większość postów to posty sprzedażowe, jest deprymujące. Powielanie błędnych informacji, niepodawanie źródła wiedzy, albo wręcz uznawanie portali sprzedażowych za wiarygodne źródło czy ogólne stwierdzenie „internet mówi” – staje się nieznośne.
Chciałbym także wesprzeć antykwariuszy, prawdziwych handlarzy; z wiedzą, doświadczeniem, kulturą i obyciem. Znam ich wielu i lubię z nimi rozmawiać. Takie osoby, posiadające kwalifikacje, wiloletnie obeznanie, fachowość w wielu dziedzinach, są obecnie wyrugowani przez ludzi mających smykałkę do interesów. Zwykłych cwaniaków, którzy jeszcze nie kupią przedmiotu, a już pytają o identyfikację i wycenę. Oczekują darmowej wiedzy natychmiast a jednocześnie odporni są na naukę. Wielu kolekcjonerów czy znawców wpada w pułapkę zaistnienia w necie, poprzez taką pseudo pomoc w identyfikacji. Ja szanuję czyjąś wiedzę i wolę zapłacić za nią antykwariuszowi w cenie przedmiotu, niż doradzać pseudohandlarzowi i de facto zapłacić mu za co? Zapłacić mu za swoją wiedzę!
Świetny artykuł, tym bardziej, że posiadam takiż sam oraz drugi błękitny bez sygnatury. Pierwsze moje spotkanie z tym wazonem miało miejsce na wystawie ” Nie tylko art deco”
w Muzeum Narodowym w Krakowie, w 2007 roku.
Serdecznie pozdrawiam
Jurek
To żółte szkło jest przepiękne mam jeden wazonik z Niemena taki 30 cm. ale niesamowicie odbija światło