W Płocku, w dniach 8-9 czerwca odbyła się VI sesja naukowa z cyklu Polskie Art Deco. Miałem przyjemność uczestniczyć w tym wydarzeniu, choć tylko pierwszego dnia. Przekażę zatem kilka spostrzeżeń, tak na gorąco, a jednocześnie zapraszam do dalszej dyskusji tu na blogu, bądź przekazywania mi swoich wniosków na maila: blog[małpa]zbieraczstaroci.pl
Sesję rozpoczął Pan Leonard Sobieraj, dyr Muzeum Mazowieckiego w Płocku. Wspomniał o prof. Irenie Huml (1928-2015), o jej szczególnych zasługach w promowaniu polskiej sztuki użytkowej i oczywiście propagatorce, przewodniczącej i uczestniczce wszystkich sesji naukowych Polskie Art Deco.
Dyrektor Muzeum pochwalił się świeżutkim egzemplarzem, od dawna oczekiwanej, trzeciej publikacji materiałów z sesji naukowej, która odbyła się w 2011 roku. Jednocześnie zapewnił, że trwają prace nad kolejną książką z serii, i za kilka miesięcy można się spodziewać wydania. Oczywiście kupiłem i wszystkich zachęcam do zakupu, bo nakład to tylko 700 egz. Tutaj można zobaczyć spisy treści poprzednich edycji, a lada chwila zamieszczę najnowszą.
Z racji mojej pasji, najbardziej zainteresowany byłem referatem Pana Huberta Bilewicza „Wnętrza Zameczku Prezydenta w Wiśle: awangarda i art deco”, i nie zawiodłem się, bo choć znam wystrój, historię i ogólną koncepcję powstania tej wybitnej budowli, to oko historyka sztuki patrzy inaczej niż kolekcjonera. Zapadło mi w pamięci jedno zdanie, które mam nadzieję zacytować w najbliższym czasie opisując własną wizytę w Rezydencji Prezydenta.
Ponadto podjęto następujące tematy: bydgoskie kamienice i wille, Dyrektorówka w Krynicy, wnętrza kuchenne, wzorniki polskich mebli, Brukalska i Jankowska, dekoracje ścienne w postaci obrazów, grafik i indywidualnych malowideł, tapety, dywany, projekty Lacherta. Ogólnie mogą stwierdzić, że tematyka referatów i komunikatów ciekawa, szkoda że nie mogłem pojawić się drugiego dnia sesji. Pełny program można znaleźć pod tym adresem.
Pan prof. Andrzej Olszewski podsumował wystąpienia. Zwrócił uwagę na brak materialnych eksponatów, bo analiza katalogów, zdjęć czy projektów to tylko część pracy, dobrze byłoby dotrzeć do oryginalnych przedmiotów z epoki, choć zdaje sobie sprawę że są z tym wielkie trudności. Wspomniał o zbyt szerokim posługiwaniem się terminem art-deco. A najbardziej bulwersującą kwestią jest to, że polskie art deco, jest zupełnie nie znane za granicą. Nawet małe kraje są w staniu przykuć międzynarodową uwagę swoją sztuką, a Polska to czarna dziura w Europie. Zdaniem prof. Olszewskiego, więcej opracowań powinno być tłumaczonych na inne języki. Pani prof. Anna Sieradzka podała przykłady doskonałych prac magisterskich, których autorzy dokonali profesjonalnych analiz, jednak ich praca nie może doczekać się publikacji książkowych.
Cóż mogę powiedzieć? Może trzeba działać niekonwencjonalnie. Nie da się w krótkim tekście zawrzeć odpowiedzi, po za tym nie znam możliwości i uwarunkowań działań jakie mogłyby podjąć polskie instytucje. Mam jednak swoje sugestie, które wyraziłem podczas dyskusji, a tutaj na blogu je uzupełnię i rozszerzę.
Po pierwsze więcej wystaw, nie tylko czasowych, ale stałych ekspozycji art deco, powiązanych z rzetelnym opisem w formie fizycznego katalogu i wzmianki w internecie.
Po drugie, rozpoznanie potrzeb kolekcjonerów i rynku antykwarycznego, w celu dokonania wyboru tematów publikacji, które łatwiej się „sprzeda”.
Po trzecie, rozpoznanie kolekcjonerów, którzy gotowi są udostępnić swoje zbiory w celu wystawy lub dokonania badań i późniejszej publikacji.
Po czwarte, uświadomienie właścicieli np. nieruchomości, że warto zachować nie uszkodzone jeszcze elementy wystroju wnętrz, nie dlatego, że to jakieś tam dziedzictwo narodowe, ale że właściciel posiada bezcenny eksponat.
Po piąte, działalność uniwersytecka.
Zapewne można by dodać jeszcze kilka.
Podczas dyskusji, być może zbyt obcesowo a może nawet niegrzecznie zwróciłem uwagę obecnym na sali naukowcom, muzealnikom czy wykładowcom, że zbyt mało z siebie dają i to w dużej mierze ich wina, że polskie art deco jest tak słabo rozpoznawalne. Oczywiście nie była to uwaga do wszystkich, być może Ci którzy się pojawili się na sesji, są najmniej winni. Z mojej strony, jako obserwatora mam konkretne uwagi, które powinni Państwo przekazać dalej.
Niedopuszczalne jest, aby informacje zawarte na stronie internetowej jakiegokolwiek muzeum, nie zgadzały się z tym, co w danej chwili jest wystawiane. Jeśli jadę kilkaset kilometrów, aby zobaczyć lampy Marciniaka i Braci Borkowskich, polecane jako ekspozycja stała, to one muszą tam być, bo naprawdę nie mam ochoty słuchać tłumaczeń kustosza, że „w chwili obecnej są w magazynie” a w słowach tych wyczuwam drugie dno, że opiekun wystawy chciałby ale ktoś mu kazał inaczej.
Nieodpowiedzialnością jest nie poinformowanie, że np. obraz Tamary Łempickiej w Muzeum w Płocku jest niedostępny, ponieważ został wypożyczony. Z jednej strony Muzeum chwali się eksponatem i zaprasza, z drugiej pozostaje poświęcić cały dzień na zakup kubka i torby lnianej z Łempicką. Przecież taka informacja powinna być na stronie internetowej.
Prawdopodobnie takich przykładów byłoby mnóstwo, a zdarzenia tego typu zniechęcają do odwiedzin muzeów. Wynikają ze słabej organizacji, a nie ze złośliwości czy merytoryczności historyków. Miałem przypadek pozytywnego zachowania, kiedy kilka dni przed wyjazdem zaplanowałem wstąpienie po drodze do jednego z muzeów, sprawdziłem tematykę i ogólny opis wystawy, byłem bardzo zadowolony, ale dzień przed wyjazdem planując dojazd, pojawiła się informacja w internecie, że to ostatni dzień ekspozycji. Zadzwoniłem i poprosiłem, aby otworzono specjalnie dla mnie, dosłownie na kilka chwil muzeum. Udało się.
Są to być może błahe przypadki, ale wyobraźcie sobie, że grupa Japończyków jedzie zobaczyć Łempicką w Płocku. Pozostaje niesmak.
Apel o większą ilość wystaw wiąże się z jakością katalogów. W ten sposób między innymi można promować polskie art deco. Dobrym przykładem jest katalog wystawy „Nie tylko art deco” w 2007 r w MN w Krakowie.
Co do promocji polskiej sztuki dwudziestolecia, to dobra pracę wykonano w Łodzi. Twórczość Kobro czy Strzemińskiego jest coraz bardziej znana. Choć polska awangarda wyznaczała własny tor, często skłócona i stawiająca odmienne zadania niż przedstawiciele stylu narodowego, to z perspektywy czasu można ocenić, że ich oddziaływanie miało duży wpływ na rozwój szeroko pojętego polskiego art deco. Lachert, Szanajca, Pronaszko, Brukalscy, Kryński i inni, współtworzący Praesens to nazwiska często występujące na sesjach „Polskie art deco”. Jest przedstawienie teatralne o Katarzynie Kobro, powstaje film o Władysławie Strzemińskim. Zatem promocji można dokonywać na wielu polach.
Co stoi na przeszkodzie, aby informacje o jedynych zachowanych fotelach Lacherta, niezwykle nowoczesnych i unikatowych, o których mówiono na sesji, zamieścić na ulotkach, folderach w Muzeum w Łodzi. Zwiedzający przyjadą do MN w Warszawie dla tych dwóch eksponatów, ale trzeba je najpierw wystawić. Podobnie można zrobić z opracowaniem Zameczku w Wiśle, a może trzeba stworzyć nową publikację na temat jedynego takiego na świecie współistnienia, tradycji i awangardy, z góry zaplanowanego, konsekwentnie wdrożonego przez Szyszko-Bohusza, Pronaszkę i Padlewskiego.
Wiadomo, że choć internet w chwili obecnej zawładnął przepływem informacji, to należy odpowiednio go wykorzystywać. Nie trzeba całej swojej pracy wrzucać na serwery, można obszerne zajawki, prowadzić bloga itd. Książka i album nadal będą popularne. Oczywiście będą problemy z wydaniem niektórych tematów, tak jak wspomniała prof. Sieradzka. Może warto zastanowić się nad połączeniem kilku prac magisterskich czy doktorskich. Może warto zamieścić streszczenia wybranych prac, dobrze ocenionych przez promotorów, w internecie, aby ewentualnie wydawcy mogli o nich w ogóle wiedzieć. Swoją drogą znam dobrego wydawcę, proszę więc o kontakt jeśli ktoś jest zainteresowany.
Jest także druga strona wydawnictw, a temat który opiszę zapewne zaciekawi prof. Olszewskiego. Otóż znany Panu album „Warszawa Nowoczesna”, wydany w wersji polskiej już dawno się wyczerpał. Wersja angielska jeszcze pół roku temu była dostępna. Ciekawostką jest fakt, że jest duże zainteresowanie fotografiami Pana ojca, Czesława Olszewskiego, ale zainteresowani odchodzą z kwitkiem. Otóż wydawca uznał, że album sam w sobie jest elitarny i limitowany, więc dodruku nie będzie. Byłem niezwykle zaskoczony taką odpowiedzią, nie sądziłem, że współcześnie wydane publikacje mogą być traktowane jako eksponaty. Na naszych oczach tworzy się nowy rodzaj sztuki, którym powinni zainteresować się kolekcjonerzy. Oprawiona książka. A tak na poważnie, to proszę o kontakt każdego, kto chce się pozbyć tego albumu w wersji polskiej, a właściwie doskonałych reprodukcji fotografii Czesława Olszewskiego. Publikacja o tak specyficznej tematyce zyskała ogromną popularność, w niecałe dwa lata sprzedał się cały nakład, warto wspomnieć, że książka „Art deco. Poradnik dla kolekcjonerów” wydano powtórnie, ja trzy lata poszukiwałem wspomnianego wyżej katalogu wystawy „Nie tylko art deco”, a „Rzeczy pospolite” muszę pożyczać, zatem nie jest tak źle z zainteresowaniem tematem.
Inna kwestią jest zawartość merytoryczna. Mnie szczególnie interesuje szkło i oświetlenie, więc muszę stwierdzić, że oprócz tego, że informacji na ten temat jest mało, to zbyt często pojawiają się błędy. Już teraz deklaruję, a planowałem już to od dawna, że będę korygował nieścisłe, delikatnie mówiąc, teksty. Może narażę się paru historykom, ale trzeba to zrobić, ponieważ powielane błędy i pomyłki w erze internetu robią ogromne zamieszanie.
Powiedziałem na sesji, że nie mogę się doczekać monografii Huty Szklanej J.Stolle Niemen, nad którą od kilku lat pracuje prof. Paweł Banaś. Nie wiem jakie są perspektywy, trochę to trwa i nie chciałbym pospieszać profesora, ale przecież główna treść powstała w latach osiemdziesiątych. Nie sądzę, żeby ktoś mógłby zrobić to lepiej, ale może profesor potrzebuje jakiejś pomocy. Może poszukuje jakiegoś eksponatu, może trzeba coś zeskanować, wyciągnąć z internetu, przepisać na komputer, zrobić stenogramy, pomóc zredagować itd. Gdybym miał telefon bezpośredni, bym zadzwonił i zaproponował pomoc.
W ten oto sposób przeszedłem do szkieł, więc przypominam. Aby zobaczyć polskie art deco w wykonaniu najlepszej naszej huty szklanej, trzeba jechać do Grodna i Brzozówki. Czy zatem instytucje białoruskie mają dbać o promocję polskiego rzemiosła artystycznego?
W naszych muzeach zidentyfikowałem po kilka, kilkanaście eksponatów, najczęściej w magazynach. W wielu placówkach nawet nie wiedzą, że posiadają szkła niemeńskie. Może ktoś się odważy i stworzy porządną wystawę w jednym miejscu. Wraz w dwoma innymi kolekcjonerami, posiadamy ok. 400 szkieł Huty Juliusza Stollego, a może więcej. Taka ilość, i mam pewność że jakość, zadowoliłaby nie jednego zwiedzającego, pokazałaby, że nasze wzornictwo także stało na wysokim poziomie.
Mam nadzieję, że nie przynudzam tym długim tekstem. Sam się cieszę, że ponownie po tak długim okresie coś się udało napisać. Jest okazja by bardziej intensywnie prowadzić bloga. Jeśli o czymś, odnośnie sesji, zapomniałem napisać, proszę przypominać. Blog to taka fajna sprawa, zawsze można uzupełnić informacje. Zapraszam jednocześnie do komentowania, można anonimowo (pod pseudonimem). Tym uczestnikom sesji, którzy dali mi do siebie kontakt, przesyłam link, proszę w miarę możliwości przesłać pozostałym.
Po pierwsze. Wreszcie nowy tekst. Jak zwykle ciekawy. Ukłony z mojej strony.
Po drugie. Fakt, z interesującą nas literaturą ciężko. Rzeczywiście monografia prof. Banasia bardzo by się przydała, gdyż, jak udało mi się w końcu dotrzeć do monografi z 1984 r. roczarowany byłem częścią „zdjęciową”. Ach, jakże mogłaby wyglądać, jak będzie wyglądała, współczesna książka o hN. Jedyna obawa to taka, że ceny szkieł poszybują, a tak jak Pan pisze, w polskich muzeach cienko i obiektami, i z ich ekspozycją, a kolekcjonerzy, cóż, oni raczej (z Pana chlubnym wyjątkiem) niezbyt się chwalą swoimi „zasobami”. I tylko będzie można sobie pooglądać je na portalu aledrogo. Aż żal, że nie mamy polskiego odpowiednika PRESSGLAS-PAVILLON.DE.
Po trzecie. Te 400 obiektów strasznie rozpaliło moją wyobraźnie. Gdyby można było je zobaczyć? Może powtórka z wystawą w Piotrkowie?
To tyle tak na szybko.
I jeszcze a propos białoruskich zbiorów. Polecam wirtualną wizytę w muzeum w Brzozówce na stronie huty.
Konieczne jest przewietrzenie głów, na sam początek historyków sztuki, dalej muzealników, w tym kustoszy, i wreszcie samych kolekcjonerów…
Szanowni Państwo czytający, i przeglądający, wreszcie „tajemniczy zbieracze” życie nie kończy się na czubku „własnego nosa” – czasem warto zrobić coś dla ogółu – może wreszcie czas na pokazanie że i nas stać na zagospodarowanie wiedzy i zorganizowanie czegoś dla ogółu.
Jeśli dalej będziecie tkwić w „towarzystwie wzajemnej adoracji” – wymieniając się tajemnymi zaklęciami, pisząc kolejny przyczynek do historii „żółtej ciżemki” – to nikt nigdy nie dowie się nic o polskim art deco i jego wkładzie do sztuki europejskiej. Może czas zacząć Państwo Historycy Sztuki trochę wychodzić do społeczeństwa, popularyzować wiedzę, promować to co już posiadamy w magazynach czy w salach ekspozycyjnych. Może trzeba być trochę bardziej otwartym…
To samo tyczy się kolekcjonerów – owładniętych pasją posiadania, napełniających kufry, skrzynie i swoje ciemne pakamery kolejnymi eksponatami – to nie ma większego sensu – mało kto o tym wie (chociaż wiem że Was to cieszy), ale to niczego nie wnosi do stanu wiedzy, ani stanu ogólnego posiadania.
Co gorsza – wiele takich sensownych kolekcji, po śmierci kończy bardzo smutno, czasem na śmietniku. Ulega rozproszeniu, przemija jak i ich właściciel.
Ostatni apel do Szanownego Państwa sprzedających – wam akurat ten stan odpowiada najbardziej, „wszak w mętnej wodzie i rak ryba” – więc prawie wszystko sprzedajecie jako wyrób pochodzący z Huty Niemen, – postuluję trochę więcej solidności w opisach przedmiotów, i więcej pokory wobec potencjalnego klienta.
Panie Grzegorzu proszę dać przykład.
Prosimy o dokumentację fotograficzną Pana kolekcji.
Najlepiej zamiatanie zacząć od własnego podwórka.
Czekamy z niecierpliwością.
Właśnie obejrzałem świetny film „Koneser” („La Migliore offerta” 2013), dołączony do jakiejś kobiecej gazety. Świetny. Polecam wszystkim kolekcjonerom.
Co do Grzegorza, jest na razie pierwszym i jedynym kolekcjonerem, który nawiązał ze mną kontakt na przyjacielskiej stopie, w celu wymiany informacji, zupełnie bezinteresownie. Znam jego kolekcję. Szkoda oczywiście, że nie jest publiczna, ale moja znacznie mniejsza też nie jest w całości znana. Obydwaj mamy identyczne zdanie nt. małego zainteresowania instytucji publicznych polskim szkłem. Grzegorz udostępnił także swoje obiekty na wystawę w Piotrkowie.
Mam nadzieję, że za jakiś czas, tak jak pisałem w poście, jakieś Muzeum odważy się wystawić ponad 400 szkieł z trzech kolekcji. My jesteśmy otwarci na współpracę.
Szanowny Panie Kolego „Zdzisławie” – proszę zaproponować sensowne miejsce gdzie można zorganizować wystawę. Myślę, że obaj z autorem bloga będziemy tym zainteresowani.
Panie Grzegorzu czekam na wystawę z niecierpliwością.
Osobiście zapraszam do Rzeszowa do obejrzenia mojej kolekcji.
Stosunek Pana do innych kolekcjonerów określają właśnie te cudzysłowy, którymi raczył Pan obdarzyć moje imię.
Kto dał Panu prawo wynosić ponad innych???
Za zaproszenie uprzejmie dziękuję. Szkoda, że Rzeszów jest daleko.
Kończę też tę dyskusję – nie było moim zamiarem owymi „” nikogo obrazić,
tym bardziej wywyższać się „ponad stan”.
Jeśli Kolega jest chętny to wymiany informacji, czy wiedzy jaką dysponuje – to
obaj szczerze zachęcamy do podzielenia się nią.
Pozdrawiam serdecznie.
Zapewnienia Dyrektora Muzeum ziściły się, właśnie kupiłem Materiały piątej sesji naukowej Polskie art deco.